Archiwum 03 lipca 2002


lip 03 2002 a propos wyrachowania...
Komentarze: 0

tak sobie pomyslalam, ze chyba jednak to nie jest wyrachowanie.

wczoraj mnie to napadlo, kiedy patrzylam na ludzi w ekstatycznym tancu na koncercie. wszyscy, ktorzy sie tam bawili byli tam gdzie tej nocy chcieli byc. byli soba. byli szczesliwi. byli prawdziwi.

wyrachowancyh na to nie stac.

a zatem, skoro i ja tam bylam, i czulam ze naleze do tych ludzi, ze jestem ich czescia, skoroja tez bylam prawdziwa z nimi to nie moze byc wyrachowanie. a zatem co?

moze to wlasnieszczerosc i prawdziwosc, ktora na razie [albo juz ;( ] jest czym w rodzaju egzotyki, atrakcji. dewiacji. jestesmy tak mocno osadzeni w pewnych kanonach zachowan, ze nawet tegon ie czujemy [tak jak nie czyjemy codziennego bombardowania kosmicznego - ale to nie zmienia fakty ze ono jest. ze codziennie przygniataja nas hektopaskale atmosfery!]

absolutnie nie jestem za tym, aby kazdy mowil co chial i jak chial i robil co chial. bo normy, które wspolnie ustalamy sa w pewnym sensie wyzancznikiem naszej cywilizacji i jej konieczna. ale czsami te 'regulacje' siegaja za gleboko.

ja mowie co mysle do ludzi, do ktorych uwazam, ze warto topowiedziec.

kiedy mam na cos ochote, nie czekam, az ktos sie domysli, tylko mowie glosno: chce tego!

a przedewszystkim nie wstydze sie swoich mysi. umiem je wyraznie formulowac i nie krepuja mnie. nie tlamsze w sobie wrazenie,ze facet/kobieta bardzo mnie pociaga. bo to naturalne, ze czasami mam ochote na seks z niecalkiem znajomym. i po co wtedy mam oszukiwac te druga osobe. kiedy sprawe sie postawi od razu jasno jest znacznie bardziej fair. a ze to odziera sytuacje z milych chwil. sa one zarezerwowane dla ludzi, z ktorymi wiarze nadzieje. wobec ktorych jestem lojalna i oddana.

i nie jestem hipokrytka. ani tym bardziej teoretykiem.

mam za soba kilka zwiazkow, bardzo prawdziwych i pasjonujacych, ktore wbyly na takim wlasnie rozumowaniu oparte.

milosc [pokrewienstwo duhowe] to cos zupelni einnegi niz sex [poped, zwierzey instynkt]. moga sie laczyc, ale na pewno jedno moze istniec bez drugiego. i z cala pewnoscia drugie istnieje bez pierwszego bardzo czesto.

nie jestem wyrachowana. jestem prawdziwa. ;))))

CIESZY MNIE TO ZAJEBISCIE

rapunzel : :
lip 03 2002 ZYCIE JEST CUDOWNE zwalszcza jak ma sie wkolo...
Komentarze: 2

jest cudowne cudowne cudowne.

wczoraj o godzinie siedemnastej zadzwonil do mnie do pracy grzes. mial isc na koncert wiec go o to zapytalam - czy idzie?. powiedzial mi ze nie idzie, bo samemu to mu sie nie chce. i zapytal mimochodem, 'pojdziesz ze mna?'. no ... maly tylko problem. ni emam kasy . JESTEM TOTALNIE BEZKASOWA bo kupilam mieszkanie i moje dlugi osoagnely granice wytrzymalosci finansowej. DOSTALAM KONCERT CHEMICAL BROTHERS W PREZENCIE!!!!!. uwielbialam ich jakis czas temu. byli na parwde waznym etapem na drodze mojej 'ewolucji muzycznej' i srasznie, przestrasznie chcialam na ten koncert pojsc. no i poszlam.

i tak bylo leiej niz zawsze bo to byl totalny spontan. nic nie daje tyle radosci co nieoczekiwanie spelnienie marzenia. takiej wczoraj nbralam energii, ze chyba wystarczy mi na natepny miesiac. a w piatek - Instytut Energetyki. kolejna dawka przepozytywnych emocji.

alez ja mam szczesliwe zycie. jednak prawda jest, ze ja musze zyc zeby wypoczywac.

kiedy przez ostatnie trzy dni sypialam po osiem godzin chodzilam jak potrzaskana.

wczoraj z piekarni (after party) wyszlam z bolem serca i jeszcze bardziej dokuczliwym boolem nog o trzeciej nad ranem. od 8:30 jestem w pracy, a zatem musialam wstac o 6:30. i czuje sie jak nowa. ZAJEBISCIE!!! 

rapunzel : :