Archiwum czerwiec 2002


cze 28 2002 filozofia...
Komentarze: 0

Wstałam dzisiaj rano ze swojego snu, śnionego w swoim łóżku i po swojej podłodze poszłam pod swój prysznic.

Swój.

Moje królestwo, w którym ja decyduje o wszystkim. Absolutnie o wszystkim.

A zatem po raz kolejny zaczynam wymyślać się na nowo.

Każdy mówi bądź sobą, nie staraj się być kimś kim nie jesteś.

Strasznie mnie to bawi bo w sumie jeżeli ktoś chce być kimś kim nie jest, to znaczy, że dąży do jakiejśtam-doskonałości-w-jego-pojęciu. Doskonałości, którą chce być. A jak chce czymś być to znaczy, że to właśnie jego osobowość. Czy nie tak?

W każdym razie ja się zmieniam tak jak chcę. W każdej z moich filozofii czuję się dobrze. Jest to strasznie wygodne i daje dużo radości. Mam przez to szalenie dużo znajomych, którzy – ponieważ między sobą się tak różnią – dają mi obraz tego jak bogatym człowiekiem jestem. Możliwość obserwowania swoich zmian. A nade wszystko możliwość oceniania kolejnych etapów tej drogi poprzez konfrontację z ludźmi z danym okresem związanymi jest bardzo podbudowujące i daje ogromne poczucie satysfakcji. Daje mi ogromną siłę. Ja wierze, że wszystko jest osiągalne. Tylko dlatego, że wszystko co chce osiągnąć osiągam. I to wcale nie jest bezwzględna walka pozbawiona wszelkich skrupułów. Nie.. wartości to podstawa. Baza. Kodeks. I stosownie do tego jak są one zdefiniowane – a moje są stabilne i nie zmieniają się już od dłuższego czasu – po czym poznałam, że chyba już jestem dorosła – stosownie do tego jak są one zdefiniowane, tak budowane są kolejne wersje mojej filozofii. Każde doświadczenie powoduje zmianę spojrzenia na świat. Naukę, która daje lepszą perspektywę. Ośmieliłabym się chyba stwierdzić, ze ludzie, którzy się nie zmieniają są bezwartościowi i przekonani o swojej doskonałości. Ludzie którzy nie dążą do bycia kimś nowym, kimś „innym” są ślepi na życie.

W moim życiu bardzo ważne są ideały. Lojalność. Oddanie. Poświęcenie. Nigdy nie dostosowuję się do beznadziei „pani-w-okienku”. Walczę do śmierci. Do upadłego mimo, że to walka z wiatrakami. Ale moja walka. I ja będę zmieniać świat na lepsze.

Jestem wychowana na Kordianie.  Jestem ostatnią romantyczną idealistką. Ale warto wierzyć w swoje poglądy i bronić ich kiedy wiadomo oczywiście, że ma się rację. Dlatego nie cenię ludzi którzy się poddają. Przyzwyczajają. Dostosowują do głupoty. Nie toleruję niefunkcjonalnych zachowań nieracjonalnych i nie toleruję ludzi, którzy namawiają mnie do takiej wygodnej, bezpiecznej postawy nie-wychylaj-się.

rapunzel : :
cze 28 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

 

rapunzel : :
cze 27 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

Zbliża się wieczór.

To znaczy inaczej.

Zbliża się koniec pracy.

Co mam jeszcze dzisiaj do zrobienia?

Uniwerek – muszę to załatwić bo wisi nade mną miecz Damoklesa i nie jest to fajne.

Mało komfortowe w każdym razie.

Potem impreza quasi firmowa.

Nic fascynującego.

Moje małe Państwo Totalitarne wybiera się na sesję wyjazdową. HA HA

Dystans.

Wystarczy, żeby się dobrze bawić.

Mam za mało czasu na to żeby bawić się źle.

A poza tym Szef to chodzący sex.

Powiem otwarcie, kiedy go widzę mam ochotę wykrzyknąć: Bierz mnie! Gryź mnie! I demoluj!!!

A potem...

Jak mnie szef zechce zdemolować to jestem cała jego...

A jak nie to trzeba będzie znaleźć jakiegoś zwierza i go zdemolować.

Tak czy siak impreza.

Jak ja kocham żyć.

Z problemami czy bez ale faceci są niezbędni

rapunzel : :
cze 27 2002 dlaczego tak jest?
Komentarze: 0

Skąd to się bierze, że faceci dostają szału jak mnie poznają?

Dlaczego moi serdeczni przyjaciele, którym opowiadam wszystko.

Którzy wiedzą, że sypiam z żonatym i dzieciatym facetem, że zostałam porzucona w

najbardziej żenujący sposób, którym żalę się, że jest mi źle albo którym opowiadam o moich

               stanach euforycznych.

Dlaczego oni właśnie się zakochują.

Prędzej czy później dostaję sms’a o treści:

„wichry zapomnienia

a my w ich objęciach

oddaleni o smutek od siebie

w kajdanach naszych żądz zakuci.”

Dlaczego nie zakochują się od razu?

Najbardziej boję się tego, że to ludzie z którymi niejednego ukradłam konia.

Znamy się tak dobrze.

Pociągamy się nawzajem – to jeszcze gorsze.

A wiadomo, że przyjaźń jest wartością bezcenna.

Warto ją narażać dla chwili seksualnego uniesienia?

Warto sprawdzać czy przetrwa?

A co trudniejsze, warto wybierać jednego spośród wielu Przyjaciół?

Jak uzasadnić wybór jego kolegom, moim Przyjaciołom?

I co jak się okaże, że to nie to?

Wziąć sobie kolejnego?

„o słodka efemerydo

na skrzydłach marzeń

będę światłem księżyca snuć się leniwie

po alabastrowych komnatach twego ciała.”

 

Kiepskie?

Nie.

Szkoda tylko, że to jest telefon od Przyjaciela.

Strasznie mi to schlebia.

Ale jak utrudnia i tak niełatwe wybieranie drogi!!!

 

 

rapunzel : :
cze 27 2002 Bez tytułu
Komentarze: 2

 

z okna na czternastym piętrze w biurowcu-szklanych-drzwi widać rondo.

 uwielbiam na nie patrzeć i mogłabym to robić chyba przez cały dzien.

doskonała synchronizacja. niczym nie zaburzany porządek ruchu.

samochody równolegle, równo, dokładnie w tym samym rytmie przez cały dzień przelewają    się przez to rondo.

codziennie, w każdym tygodniu, w każdym miesiącu, przez cały rok.

co rok tak samo.

i z równie cykliczna regularnością raz dziennie porządek zostaje zburzony przez jadący konwój uprzywilejowanych samochodów.

regularność.

przewidywalność.

rytm.

dokładnie odwrotnie niż w moim życiu.

dlatego chyba tak lubię patrzeć na to rondo.

przez głuche okno politycznie niezaangażowanego w sprawy ulicy biurowca-szklanych-drzwi.

rutyna.

obserwując to widać jak wypadek, zaburzenie porządku może stać się przewidywalnym cyklem.

jak u mnie w życiu.

moja nieprzewidywalność jest standardowa.

niepewność mojej osoby jest właściwie jedyna stała.

oksymoron?

sprzeczność?

nic podobnego. los jest szalenie przewrotny i ma nieprawdopodobne poczucie humoru.

los ma dystans do ludzi i wydarzeń, dlatego ma wszystkich w dupie i robi rzeczy wymykające się jakimkolwiek normom.

 

rapunzel : :