Komentarze: 0
Zbliża się wieczór.
To znaczy inaczej.
Zbliża się koniec pracy.
Co mam jeszcze dzisiaj do zrobienia?
Uniwerek – muszę to załatwić bo wisi nade mną miecz Damoklesa i nie jest to fajne.
Mało komfortowe w każdym razie.
Potem impreza quasi firmowa.
Nic fascynującego.
Moje małe Państwo Totalitarne wybiera się na sesję wyjazdową. HA HA
Dystans.
Wystarczy, żeby się dobrze bawić.
Mam za mało czasu na to żeby bawić się źle.
A poza tym Szef to chodzący sex.
Powiem otwarcie, kiedy go widzę mam ochotę wykrzyknąć: Bierz mnie! Gryź mnie! I demoluj!!!
A potem...
Jak mnie szef zechce zdemolować to jestem cała jego...
A jak nie to trzeba będzie znaleźć jakiegoś zwierza i go zdemolować.
Tak czy siak impreza.
Jak ja kocham żyć.
Z problemami czy bez ale faceci są niezbędni