Komentarze: 2
byl itensywny. prawdziwy najazd znajmych i przyjaciol. hmm... coraz lepiej poznaje tych ludzi i coraz wiekszy mam ich glod. jedyni na swiecie, przy ktorych mozna sie czuc na prawde swobodnie bez obawy o ocene. nie oceniaja. obserwuja tylko i wylacznie. nie krytykuja - najwyzej maja inne zdanie. zajebiste.
a teraz jestem znowu samam w pustej warszawie. hmmm.. rzeczywiscie wydaje sie pusta. po zmeczeniu trzydniowa impreza cisza az huczy w uszach.
wczoraj jeszcze przyjechal do mnie robert. znowu po imprezie. tym razem kochalismy sie bardzo spokojnie. powoli i dlugo. ukolysal mnie do snu. niemalze uspil. fantastycznie. ciesze sie ze i on lubi ten sex. uwilbiam patrzec jak drzy. jego orgazmy sa tak wyrazne ze nie potrzeba an i jednego slowa, zeby miec absolutna pewnosc. cudowny rodzaj drzenia. uwilbiam to... dlaczego tylko ciesze sie kiedy po wszystkim, wypijemy sok i moge zamknac za nim drzwi? dlaczego nie mam pragnienia, zeby zostawal na noc. na zycie?
nie on akurat. ale w ogle ktokolwiek.
znowu zaczynam swoja gierke. znowu poznalam kolejnego samotnego meza. znowu zaczyna sie wszystko od poczatku. znowu ekscytuje mnie to tak jak wtedy. tylko teraz jestem juz niemalze wykwalifikowana kochanka. czy ja cale zycie bede kochanka? jest to szalenie wygodn, mile i ekscytujace, daje poczucie wolnosci i tak ukochanej przeze mnie swobody i niezaleznosci. ale to chyba jednak zludne wrazenie.
moze z tego wyrosne. mam dopiero 21 lat. na pewno z tego wyrosne. kiedys....