Komentarze: 1
juz nie ma czego kontrolowac. znowu wczoraj wypilam za duzo, poszlam spac za pozno. znowu...
juz nie ma czego kontrolowac. znowu wczoraj wypilam za duzo, poszlam spac za pozno. znowu...
otwieram oczy. nagle. plusk. wrazenie jakbym wpadla do wody z wysoka. haos. a potem juz tylko ogarnia mnie cisza. i tak przez caly dzien spadam. powoli. bez paniki. jest mi cieplo. i cisza. az do snu. az do dna. potem bede plynac w gore. tylko za kazdym razem to dno jest coraz nizej. a mnie w mojej ucieczce jest coraz lepiej. coraz lepiej ja znam.
zabawnie. smiesza mnie wspolne spostrzezenia i absurdalnosc powagi temtu rozmowy. nudny do bolu. uwielbiam z nim rozmawiac. tak zwyczajnie. lubie. i bardzo chce w sobie tego nie zabic. nie zamrozic. wreszcie chce zobaczyc co to jest. umieram z ciekawosci...
zastanawialam sie na czym polega fenomen klubo. dlaczego zamieszkalam akurat tam, skoro muzyka zadko kiedy mi odpowiada. ludzie. to oczywiste. ja jestem szalenie wybredna, jezeli chodzi o ludzi. bardzo otwarta. bardzo ciekawa. ale wybredna. nei kazdy mnie bawi. nie kazdego mam ochote zabawiac.a tam jestem bezpieczna. jestem wsrod ludzi sama. nigdy nie jestem tam sama. zawsze sa ciekawi ludzie. zawsze sa otwarci. mozna pogadac. mozna sie powyglupiac w tancu. mozna sobie poflirtowac i wiedziec, ze nic zlego sie nie stanie.to jedyne takie miejsce jak na razie.
kiedy tam wchodze, czuje sie niemalze jak w domu. znam wszystkich. wchodze. jestem wsrod swoich, nienalhalnych znajomych. noi barman, ktory zawsze jak spowiedniek. jak przyslowiowy barman, zawsze wyslucha wszelkich frustracji. wszelkich radosci. i zatanczy. i usmiechnie sie. i poflirtuje.
kolejne podsumowanie.
a zatem piatek:
nie bylam nigdzie. spalam. relaksowalam sie. posprzatalam w domu i nakremowlam moje umeczone imprezami cialo. bylo mi tego trzeba. aaa i poukladalam zdjecia. wkleic trzysta zdjec do albumow to tez wyczyn.
sobota.
noi zaczynaja sie schody. 1700 wyszlam na zakupy. 1900 wrocilam wsciekla na swiat. 2200 jestem znowu w klubo.wypilam: ze 4 wodki, 4 piwa, soczki i woda. wypalilam pol paczki papierosow i kilka buchow trawy. tanczylam: do nieprzytomnosci. bawilam sie swietnie. wyszlam o 6000? nie wiem.
niedziela
wstalam o 1200. uczylam sie do 1700. do 1900 martwilam sie, wsciekalam sie, plakalam z bezsilnosci. 2100 jestem w klubo. wypilam: 2 piwa, czysta, wscieklego psa, mnostwo soku i wody. tanczylam: nie tanczylam. to znaczy troszeczke [;)] wyszlam o 0300. wstalam o 0700. jak tak mozna?