Komentarze: 0
o nie....
siedze sobie w pracy i patrze. obserwuje niczym niezalezny, politycznie niezaangazowany obserwator.
mam troche dosc.
dzisiaj poczulam zmeczenie otoczenie. kolezanki - od dwoch lat pierdzielace o tym samym, czyli o niczym [le mozna tego sluchac???]. koledzy... kazdy aj-wej-co-to-nie-ja. zapatrzony we wlasny czubek nosa [z wyjatkami oczywiscie, ale potwiezajacymi smutna regule]. kazdemu z lokalnych burakow wydaje sie ze boga za nogi zlapal. hi hihi.
no smiac mi sie chce. rzeczywiscie. notorycznie. tylko ile mozna?????
ale zaczynam nowy projekt. oderwe sie od szarej pracusi.
to bedzie duuuuza impreza. wielkie electro. wyzwanie. ja, siostra i ludzie rowne zapapleni jak my cca - wiec na pewno damy rade. mamy jz pieniadze. po roku walki mamy pieniadze. a zatem chyba najtrudniejsze, poza checiami, za nami. teraz tylko trudy codziennej walki. ae jaka to bedzi egigantyczna satysfakcja, gdy w koncu koncert bedzie trwal. trzy dni najlepszego electro w polsce. czolowki eurpejskiej. damy rade!!!!! nie watpie.
miss kittin dala odpwoeidz. sa zainteresowani!!!!!!!!!!
no to kolejny sukcesik. jest coraz lepiej.
kocham to co robie. zawsze kohcalam organizowac. a teraz zwlaszcza, bo robie to z przyjaciolmi dla przyjaciol. nie mam nic piekniejszego na swiecie.