Archiwum 02 lipca 2002


lip 02 2002 jestem w zywiole.... swoim ;)))
Komentarze: 0

o nie....

siedze sobie w pracy i patrze. obserwuje niczym niezalezny, politycznie niezaangazowany obserwator.

mam troche dosc.

dzisiaj poczulam zmeczenie otoczenie. kolezanki - od dwoch lat pierdzielace o tym samym, czyli o niczym [le mozna tego sluchac???]. koledzy... kazdy aj-wej-co-to-nie-ja. zapatrzony we wlasny czubek nosa [z wyjatkami oczywiscie, ale potwiezajacymi smutna regule]. kazdemu z lokalnych burakow wydaje sie ze boga za nogi zlapal. hi hihi.

no smiac mi sie chce. rzeczywiscie. notorycznie. tylko ile mozna?????

ale zaczynam nowy projekt. oderwe sie od szarej pracusi.

to bedzie duuuuza impreza. wielkie electro. wyzwanie. ja, siostra i ludzie rowne zapapleni jak my cca - wiec na pewno damy rade. mamy jz pieniadze. po roku walki mamy pieniadze. a zatem chyba najtrudniejsze, poza checiami, za nami. teraz tylko trudy codziennej walki. ae jaka to bedzi egigantyczna satysfakcja, gdy w koncu koncert bedzie trwal. trzy dni najlepszego electro w polsce. czolowki eurpejskiej. damy rade!!!!! nie watpie.

miss kittin dala odpwoeidz. sa zainteresowani!!!!!!!!!!

no to kolejny sukcesik. jest coraz lepiej.

kocham to co robie. zawsze kohcalam organizowac. a teraz zwlaszcza, bo robie to z przyjaciolmi dla przyjaciol. nie mam nic piekniejszego na swiecie.

 

 

rapunzel : :
lip 02 2002 czy ja aby nie jestem wyrachowana?
Komentarze: 2

zastanawiam sie nad tym, bo dotychczas probowalam tego za wszelka uniknac. nie sznuje ludzi wyrachowanyc. nie cenie ich. ale wydaje mi sie ze jak ktos chlodno kalkilje przyjemnosc to moze... nie wiem. rozchodzi mi sie o to, ze spotykam sie z facetem. [nic w tym dziwnego,bo wiele kobiet tak ma. no i facetow tesh ;) ]. no ale muj Facet jest zonaty i dzieciaty, a zatem jestem jego kochanka. dobrze mi z tym. dziecka mi nie zrobi. nie dzwoni za czesto, nie musze go codziennie ogladac... no wlasnie. jush samo to brzmi strasznie. ale taka jestem. wszystkie dotychczasowe moje zwiazki rozpadaly sie po dwoch tygodniach max. bo ja sie nudze... za szybko. zyje moze zbyt dynamicznie. moze za duzo sie wokol mnie dzieje, nie wiem co to jest, ale sie szybko nudze ludzmi. mam nadzieje ze z tego wyrosne.

ale wracajac do zmartwienia ;)

kochanek muj do mnie przyjezdza kiedy ja mam na to czas, ochote. kiedy ostatnio sie wzruszyl, ze jest traktowany przedmiotowy -powiedzialam mu, ze jak mu to przeszkada, to niech nie przyjezdza. powiedzial, ze przyjedzie.

ja generalnie wiem czego chce, potrafie byc romantyczna - ale tylko jak wiem, czlowiek jest tego wart i moze z tego cos wyjsc.

ale czesto mam tez chcice. pospolita ochote na sex.

wtedy zapraszam powalajaco przystojnych panow, z ktorymi nie rozmawiam, bo nie mam o czym i wcale nie chce.

ciekawe czy to jest juz wyrachowanie?

czy może tylko zadki przywilej wyzwolenia z konwenansow, uswiadomienia sobie wlasnej wartosci, wiedzy-czego-sie-chce?!

a moze ja sobie tylko w ten sposob tlumacze ciemna strone mojego ego?

nie wazne. w sumie o to chodzi zeby bylo milo. kiedys bede mila rodzine szczesliwa. poki co - fantazja mneinie opuszcza. i mojego kochanka na szczescie tez nie. oboje sie na to godzimy i to jest chyba fair?!!!!

rapunzel : :
lip 02 2002 komentarz do komentarzy
Komentarze: 3

powiem to tak. NIEPOROZUMENIE.

generalnie jestem jedna z najbardziej zadowolonych ze swojego zywota osob. jak wczesniej nie raz pisalam: jestem mloda [nawet bardzo] a mam sporo wiedzy o zyciu, dzieki fantastycznym ludziom, mam przyjaciol i znajomych z gatunku ludzi prawdziwych, otarlam sie o niejedna porazke i mam za soba kilka [rowniez spektakularnych] skucesow. czego moze chciec [wiecej] od zycia taki dran jak ja?

mnie chodzi tylko o to, ze ja nie jestem, mimo tego wszystkiego co mam, mimo tej stabilizacji i silnego podparcia i-takie-tam-pierdy, ze mimo tego wszystkiego nadal zauwazam ludzi wokol siebie. piekno swiata a przede wszystkim jego niezwyklosc. mnie po prostu zajebiscie cieszy, ze mam na czym mysl zawiesic, kiedy jade brudnym, zatloczonym tramwajem, przez smierdzaca wisle. i ciesze sie ze nie musze wtedy rozmyslac o moim szefie, pracy, klopotach fiannsowych, kochanku. nie musze bo moja uwage skupia facet, ktory siedzi na srodku wisly (sic!) i lowi ryby. jutro pewnie nie bede mogla wyjsc z podziwu, ze ktos chodzi sobie tak wolno, innym razem zauwaze boksera - albinosa, albo schizofrenika, ktory sam siebie zaskakuje kawalami. ot co mnie cieszy. codziennosc. to chyba dobry objaw.

 ja jestem zadowolona z zycia. ABSOLUTNIE CALKOWICIE. i zycze tego wszystkim. zeby mieli satysfakcje z tego ze zyja. i zeby tak jak ja wstawali z haslem w glowie: "wstawaj czlowieku. wielkie czyny przed toba!" ;)))

rapunzel : :
lip 02 2002 piekne jest to, ze tyle rzeczy mnie jeszcze...
Komentarze: 3

jechalam sobie dzisiaj do pracy. normalne. zawsze jezdze - i to mnie nie dziwi. [chociaz tak na prawde to mnie dziwi najbardziej] enylej - jade sobie, tramwaj jest oczywscie zapchany do granic wytrzymalosci - to tesh mnie o dziwo nie dziwi. no i patrze sobie przez okno a tu nad wisla lezy sobie czlowiek i sie opala. i to mnie dziwi. kurcze. dlaczego ten czlowiek lezy sobie i sie opala [mimo ze jest osma rano!] a a jade w ciasnym, smierdzacym i zatloczonym tramwaju?!!!

i nie zdziwiloby mnie to chyba az tak bardzo gdyby nie to, ze jadac wczoraj tym samym zatloczonym tramwajem, przez ta sama smierdzaca wisle zauwazylam na mieliznie faceta lowiacego sobie w najlepsze ryby. niektorzy to maja zycie!

ale nie pozostaje chyba tylko zazdroscic [i to chyba tesh z umiarem] bo mnie takie zycie nie jest przeznaczone.

ale w sumie to fajnie by tak bylo pojsc rano nad wisle i sie poopalac, albo polowic ryby... albo NIC nie robic!

[chociaz przesadzilam - nic to za maloo, czlowiek powinien byc kreatywny i NIC nie robienie to zajebista strata zycia].

rapunzel : :