Najnowsze wpisy, strona 11


lip 02 2002 czy ja aby nie jestem wyrachowana?
Komentarze: 2

zastanawiam sie nad tym, bo dotychczas probowalam tego za wszelka uniknac. nie sznuje ludzi wyrachowanyc. nie cenie ich. ale wydaje mi sie ze jak ktos chlodno kalkilje przyjemnosc to moze... nie wiem. rozchodzi mi sie o to, ze spotykam sie z facetem. [nic w tym dziwnego,bo wiele kobiet tak ma. no i facetow tesh ;) ]. no ale muj Facet jest zonaty i dzieciaty, a zatem jestem jego kochanka. dobrze mi z tym. dziecka mi nie zrobi. nie dzwoni za czesto, nie musze go codziennie ogladac... no wlasnie. jush samo to brzmi strasznie. ale taka jestem. wszystkie dotychczasowe moje zwiazki rozpadaly sie po dwoch tygodniach max. bo ja sie nudze... za szybko. zyje moze zbyt dynamicznie. moze za duzo sie wokol mnie dzieje, nie wiem co to jest, ale sie szybko nudze ludzmi. mam nadzieje ze z tego wyrosne.

ale wracajac do zmartwienia ;)

kochanek muj do mnie przyjezdza kiedy ja mam na to czas, ochote. kiedy ostatnio sie wzruszyl, ze jest traktowany przedmiotowy -powiedzialam mu, ze jak mu to przeszkada, to niech nie przyjezdza. powiedzial, ze przyjedzie.

ja generalnie wiem czego chce, potrafie byc romantyczna - ale tylko jak wiem, czlowiek jest tego wart i moze z tego cos wyjsc.

ale czesto mam tez chcice. pospolita ochote na sex.

wtedy zapraszam powalajaco przystojnych panow, z ktorymi nie rozmawiam, bo nie mam o czym i wcale nie chce.

ciekawe czy to jest juz wyrachowanie?

czy może tylko zadki przywilej wyzwolenia z konwenansow, uswiadomienia sobie wlasnej wartosci, wiedzy-czego-sie-chce?!

a moze ja sobie tylko w ten sposob tlumacze ciemna strone mojego ego?

nie wazne. w sumie o to chodzi zeby bylo milo. kiedys bede mila rodzine szczesliwa. poki co - fantazja mneinie opuszcza. i mojego kochanka na szczescie tez nie. oboje sie na to godzimy i to jest chyba fair?!!!!

rapunzel : :
lip 02 2002 komentarz do komentarzy
Komentarze: 3

powiem to tak. NIEPOROZUMENIE.

generalnie jestem jedna z najbardziej zadowolonych ze swojego zywota osob. jak wczesniej nie raz pisalam: jestem mloda [nawet bardzo] a mam sporo wiedzy o zyciu, dzieki fantastycznym ludziom, mam przyjaciol i znajomych z gatunku ludzi prawdziwych, otarlam sie o niejedna porazke i mam za soba kilka [rowniez spektakularnych] skucesow. czego moze chciec [wiecej] od zycia taki dran jak ja?

mnie chodzi tylko o to, ze ja nie jestem, mimo tego wszystkiego co mam, mimo tej stabilizacji i silnego podparcia i-takie-tam-pierdy, ze mimo tego wszystkiego nadal zauwazam ludzi wokol siebie. piekno swiata a przede wszystkim jego niezwyklosc. mnie po prostu zajebiscie cieszy, ze mam na czym mysl zawiesic, kiedy jade brudnym, zatloczonym tramwajem, przez smierdzaca wisle. i ciesze sie ze nie musze wtedy rozmyslac o moim szefie, pracy, klopotach fiannsowych, kochanku. nie musze bo moja uwage skupia facet, ktory siedzi na srodku wisly (sic!) i lowi ryby. jutro pewnie nie bede mogla wyjsc z podziwu, ze ktos chodzi sobie tak wolno, innym razem zauwaze boksera - albinosa, albo schizofrenika, ktory sam siebie zaskakuje kawalami. ot co mnie cieszy. codziennosc. to chyba dobry objaw.

 ja jestem zadowolona z zycia. ABSOLUTNIE CALKOWICIE. i zycze tego wszystkim. zeby mieli satysfakcje z tego ze zyja. i zeby tak jak ja wstawali z haslem w glowie: "wstawaj czlowieku. wielkie czyny przed toba!" ;)))

rapunzel : :
lip 02 2002 piekne jest to, ze tyle rzeczy mnie jeszcze...
Komentarze: 3

jechalam sobie dzisiaj do pracy. normalne. zawsze jezdze - i to mnie nie dziwi. [chociaz tak na prawde to mnie dziwi najbardziej] enylej - jade sobie, tramwaj jest oczywscie zapchany do granic wytrzymalosci - to tesh mnie o dziwo nie dziwi. no i patrze sobie przez okno a tu nad wisla lezy sobie czlowiek i sie opala. i to mnie dziwi. kurcze. dlaczego ten czlowiek lezy sobie i sie opala [mimo ze jest osma rano!] a a jade w ciasnym, smierdzacym i zatloczonym tramwaju?!!!

i nie zdziwiloby mnie to chyba az tak bardzo gdyby nie to, ze jadac wczoraj tym samym zatloczonym tramwajem, przez ta sama smierdzaca wisle zauwazylam na mieliznie faceta lowiacego sobie w najlepsze ryby. niektorzy to maja zycie!

ale nie pozostaje chyba tylko zazdroscic [i to chyba tesh z umiarem] bo mnie takie zycie nie jest przeznaczone.

ale w sumie to fajnie by tak bylo pojsc rano nad wisle i sie poopalac, albo polowic ryby... albo NIC nie robic!

[chociaz przesadzilam - nic to za maloo, czlowiek powinien byc kreatywny i NIC nie robienie to zajebista strata zycia].

rapunzel : :
lip 01 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

dzieki temu, ze zyje wedlug prostej jak cep zasady: nie zmieniaj sie na kształt i podobieństwo świata. zmieniaj świat na swój kształt i podobieństwo - zachowuje swoja indywidualność i dystans do tego co mnie otacza.
ale...
jest jedno ale..
pracuje w firmie gdzie regulamin obejmuje nawet kolor majtek. i wierz mi, ze daje rade !!! wystarczy tylko wiedziec czego się chce w zyciu i nie zachowywac oporu beznadziejnego na płaszczyznach, na któych ne mam szans na wygraną. to nawet nie jest kompromis. to jest taktyka. chodzi o to, żeby mnie było dobrze. żebym ja się miała za co bawić i za co żyć po swojemu. po godzianch. ale coż. mamy brutalnyu kapitalizm i tylko dystans do tego daje gwarancję świętego spokoju i zachowania indywidualności. mimo, że nie mogę założyć do pracy gaci jakich chce!
;))))) - to jest muj komentarz do wlasnie przeczytanego wpisu. dystans. powtarzam to do znudzenia.

a tak swoja droga to wlasnie jestem w pracy. jak widać na zalczonym obrazku roboty mam po prostu w huja!

szkoda, ze to przejsciowe. a może i dobrze. jak juz pracować to pracować. nie cierpie udawac. niczego. a jak coś robię to już z sercem. praca, zabawa - nie ma znaczenia. w koncu to mnie z tym potem kojarza. moje nazwisko. moją osobe. a ponad wszystko na świecie nie lubie, jak ktos nie wykonuje należycie swoich obowiązków. kiedy na kimś nie można polegać. kiedy partaczy jak się za coś bierze.

rapunzel : :
lip 01 2002 teoria zwierciadła
Komentarze: 1

ciekawi mnie strasznie co powoduje, że nachodzą nie pewne przemyślenia?

nie ważne w sumie. najważniejsze że coś takiego jest...

 

oczywiście także i mnie pewnego dnia/nocy napadło pytanie kim jestem?

 

jestem składową ludzi i zdarzeń, którzy mnie otaczają. dokładnie tak. ale przede wszystkim jestem taka jak oni mnie widzą. i to nie ma nic wspólnego z co-ludzie-powiedzą. chodzi mi o to, że każdy z nas buduje sam pracowicie swój wizerunek. ocenia pewne zachowania i albo je akceptuje i uważa za godne albo nie. tak czy inaczej kształtuje swoją osobowość poprzez ich powielanie, albo chociażby posiadanie zdania na daną sprawę. ale żeby zbudować swój obraz, siebie potrzeba nam wzorów, anty-wzorów, materiału. a tego są w stanie dostarczyć tylko ludzie. ci których obserwujemy i się z nimi stykamy. ale najważniejszą rolą otaczających nas ludzi jest to, że tylko i wyłącznie przez ich pryzmat możemy sami się zobaczyć. dokonać oceny czy droga jest słuszna. czy to kim jesteśmy nam odpowiada czy nie. bo człowiek, który nigdy nie stanie obok człowieka nawet nie wie, że jest człowiekiem. a gdzie ocena jego wartości? i absolutnie nie uważam, że mogą nas oceniać inni. nie. uważam, że nie można się trafnie ocenić w oderwaniu od kontekstu innych ludzi. tego jak oni nas odbierają, jakie ich zachowania tolerujemy, a jakich nie, co chcemy w innych zmieniać i za co innych kochamy.

bo w przeciwnym razie to chyba narcyzm? ocenianie się w odniesieniu tylko do siebie?

na swój kształt i podobieństwo? czy to nie jest aby trochę zbyt odważne? zbyt samolubne nawet?

rapunzel : :